sobota, 27 lipca 2024

Lektura na lipiec - Radium Girls

    Dzisiaj skończyłam czytać książkę Radium Girls autorstwa Kate Moore i stwierdzam, że jest to niesamowita historia. Ceny polskiego tłumaczenia sięgają prawie zenitu (nie dziwię się), więc wypożyczyłam z biblioteki. Gdyby ciekawiła Was historia Radowych Dziewczyn i nie macie problemów z językiem angielskim, a żal ostatniego grosza z wypłaty/kieszonkowego - polecam wersję anglojęzyczną, jest zdecydowanie tańsza (odnośniki do różnych zagranicznych stron znajdziecie na oficjalnej stronie autorki. Okładka polskiej wersji prezentuje się tak:
zdjęcie własne
    Rad został odkryty przez państwa Curie u schyłku XIX wieku i bardzo szybko nadano mu cudowne właściwości - w latach 20.-30. XX w. dodawano go do żywności, tworzono pudry, kremy z cudownym pierwiastkiem, nawet używano w farbach, którymi malowano cyferblaty (cała historia jest zgrabnie umieszczona w książce). Początkowo był to czysty rad, jednak był na tyle drogi, że zastąpiono go izotopem radu, mezotorem. W książce mamy dwa stany, w których dzieje się fabuła - New Jersey (New  Orange, New Ark) i Illinois (Ottawa) oraz wiele, niezliczonych bohaterek (znanych i nieznanych), których łączyły praca, przyjaźń i dobre serca. Z początku wszystko wydaje się bezpieczne, niesamowite, magiczne, zarobki są bardzo wysokie jak na tamte czasy, jednak okazuje się w pewnym momencie, że rad jest sprytny i hasło radujmy się! już nie jest taką zabawną grą słowną...
Kosmetyki z radem Radior
"Radium and Beauty," New York Tribune 1918
    Nie chcę zdradzać szczegółów historii, bo wszystkie dziewczyny po śmierci nadal mają dużo do powiedzenia. Ciekawy był przypadek Ebena Byersa, który bardzo mocno wierzył w działanie Radithoru - cudownej wody uzdrawiającej wszelkie dolegliwości. Jak wyglądał przed i po kuracji? Tu już wystarczy wpisać w grafikę google i UWAGA... nie spożywać posiłków, bo wygląd osobnika jest po prostu niesmaczny. Przykre było dla mnie to, jak wiele lat musiało upłynąć zanim doszło do badań nad niekorzystnym wpływem radu na organizm (w tym radową szczęką <ang. radium jaw>). Radową szarlatanerię ładnie opisano na angielskiej wiki. O promieniotwórczości, zegarkach i radioaktywności poczytacie na blogu Promieniotwórczość wokół nas.
Bailey Radium Laboratories 1925
   Z filmów planuję obejrzeć dokument Radium City z 1987 r. oraz Radium Girls z 2018/2020 r. (niedostępne na Amazon Prime w Polsce). Jak planujecie zwiedzać Illinois to warto przystanąć przy pomniku radowej dziewczyny autorstwa Williama Pillera. Przedstawia kobietę (pracownicę) trzymającą w jednej ręcę tulipana, a w drugiej charakterystyczny pędzelek z wielbłądziego włosia do malowania cyferblatów.

    Cieszę się, że mogłam przejść przez tą trudną historię kobiet malujących cyferblaty, a książkę uważam za rewelacyjną!

sobota, 29 czerwca 2024

Przypadek starego pojemnika na zioła i pigulnicy

    Pewnego dnia w moje ręce dostały się: stara niekompletna pigulnica, sierp i drewniany pojemnik apteczny. Sierp podarowałam, bo mam już swoje narzędzie mocy - nożyk do zbioru ziół. Pigulnica była niekompletna, bo brakowało toczałki (takiego grzybka do 'kulania' pigułek). Na szczęście już jest skompletowana, mogę robić pigułki ;) Po konsultacji z Muzeum Farmacji UJ w Krakowie dowiedziałam się, że pigulnica jst bardzo podobna do egzemplarza przedstawionego w Technik der Pharmaceutischen Receptur Hermanna Hagera. Co do puszki to było więcej zachodu z rozszyfrowaniem co autor napisu miał na myśli i jaki surowiec był w środku.
Pigulnica początek XX w.

Pojemnik zwany puszką - XVII w.

O tym, że ten pojemnik się nazywa puszką, powiedział mi Aleksander z Pharmacopola na Konferencji Aromaterapii w Katowicach, czekałam też na informację z Muzeum. W źródłach pisanych (szukałam w książkach o historii farmacji - m.in. autorstwa Zbigniewa Beli, Iwony Arabas, Wojciecha Roeske), Zapis na puszce wygląda tak:

image.png

= HERB ÷ TUS = SELG :

Patrząc na symbol i resztę - można wywnioskować, że na pewno jest to ziele (Herba). Szukałam symbolu alchemicznego prawie wszędzie, nie spojrzałam do Pharmacopoea generalis Spielmanna (i tu dziękuję p. Jackowi, specowi od historii botaniki farmaceutycznej za pomoc w rozwikłaniu zagadki oraz p. Monice z Muzeum). Okazuje się, że ten symbol to na pewno nie jest ścieg, a najprawdopodobniej błędny zapis alchemicznego symbolu proszku (Pulvis). Z Tus-selgiem jest tak, że również zaszła pomyłka w zapisie, powinno być Herba Tus. - Silg., a jeszcze lepiej Herba Tussilaginis (ziele podbiału), tylko kto by to zmieścił?
Tak oto zagadka puszki została rozwiązana. Skąd się wziął ten sprzęt? Mianowice ze starej apteki z terenów Pomorza, co by się zgadzało, bo drewniane puszki były w użyciu głównie na terenach niemieckich. Bardzo ciekawe kolekcje mają Muzea Farmacji (o nich będzie osobny wpis). Polecam też różne strony internetowe kolekcji muzealnych, bo można znaleźć perełki (jak tutaj).

Mam nadzieję, że Was trochę zaciekawiłam, bo planuję jeszcze trochę wpisów z historii farmacji o utensyliach aptecznych.

PS.
postanowiłam nie dodawać logo do zdjęć, za dużo roboty przy tym, chyba się rozleniwiłam na starość.

piątek, 28 czerwca 2024

Rok 2024

Lata 2023 i 2024 obfitują w wydarzenia. W tym roku obroniłam tytuł inżyniera z ogrodnictwa, miałam kilka warsztatów i konferencji za sobą, życie toczy się dalej, ale z chęcią opiszę Wam skrótowo co i jak się działo...
- zmieniłam pracę z apteki całodobowej na zwykłą (bliżej miejsca zamieszkania), żeby mieć więcej czasu dla siebie (duży plus),
- dalej hoduję rośliny ozdobne w domu,
- poznałam wspaniałych ludzi,
- przekroczyłam 30-tkę i tak, memy o wewnętrznej staruszce, bólu kręgosłupa oraz bingo są prawdziwe,
- dwa lata zajęła mi obrona, a pisałam o właściwościach leczniczych i uprawie bylicy rocznej (Artemisia annua L.), skończyłam studia z wynikiem 4+. Całkiem niezły wynik, tak myślę,
- złożyłam dokumenty na studia magisterskie z zielarstwa i czekam jak na szpilkach,
- współpracuję z UR w Krakowie, również czekam z niecierpliwością czy zostaną otwarte studia podyplomowe z towaroznawstwa. Co z tym będzie? Nooo... będzie niespodzianka!
- przeczytałam ogrom książek i nadal czytam,
- nauczyłam, przełamałam się, żeby tworzyć octy, nalewki, mazidła, kosmetyki (dzięki Sarze z Chwaściorów i Madzi link do stronki), mieszanki olejków (dzięki Moni z Bottanicum popracowałam nad węchem, a dzięki Pharmacopola mogę się inspirować (możecie Aleksandrowi postawić kawę, więcej info na stronie)),
- wracam do herbaty,
- wiele, wiele innych rzeczy

Postanowiłam wrócić do pisania (również dzięki śmietance akademickiej, znajomym), chociaż w erze Facebooka kto by bloga czytał... Blogi robią się niszowe, a ja lubię niszowe rzeczy, więc...

Witam, witam
rozgośćcie się!



sobota, 5 lutego 2022

Uprawa boczniaka ostrygowatego

 Przedstawię Wam moje pierwsze podejście do hodowli boczniaka ostrygowatego.

W ramach zajęć na uczelni mogliśmy sami sporządzić mały balot na słomie i na własnym podłożu. Aktualnie czekam na przyrost owocników boczniaka ostrygowatego z kostki, jestem ciekawa czy wyrosną. Gotowe kostki można kupić przez Internet z tego co zauważyłam i są bardzo opłacalne. Boczniaki można też znaleźć w lesie - na grzybach się nie znam (może kiedyś poznam), więc próbuję w domu. Jak wygląda to 'od kuchni'?

1. Tworzenie zaszczepiaczy

Jałowa komora

W ramach zajęć na uczelni, w Centrum Uprawy Grzybów, mieliśmy za zadanie zaszczepić grzybnią podłoże: na pożywce (udało się!) agarowej, na przygotowanych wcześniej ziarniakach pszenicy - zwykle stosuje się pszenicę/sorgo/proso/ryż z dodatkiem wapna oraz na kołkach. W warunkach jałowych fragmenty grzybni wrzucamy do worków z wyjałowionym podłożem, na szalkach umieszczamy i zamykamy parafilmem. Do woreczka z kilkoma kołkami też wrzuciłam fragment grzybni. Takie worki zgrzewamy, następnie nakłuwamy jałową igłą i przyklejamy zwykłym plastrem włókninowym, gotowe. Prowadzący zajęcia sprawił zaszczepiaczom odpowiednie warunki i przerosło po tygodniu, obeszło się bez zakażeń patogenami.
Jałowa komora nr 2
Przerośnięte po tygodniu ziarniaki

















Kołki, które przechowuję w lodówce

Gotowe zestawy do uprawy






















Przerośnięte podłoże agarowe


2. Szczepienie słomy i podłoża
Wypasteryzowaną słomę odważyłam na wadze, spakowałam do worka, przesypując warstwowo zaszczepiaczem. Słoma nie powinna się za długo pasteryzować, a jej temperatura nie powinna być za wysoka (potem zobaczycie co może się stać, gdy się tego nie przestrzega). Po skompresowaniu zgrzałam rękaw i zrobiłam prowizoryczny filtr. Mieszankę podłoża sami kompoowaliśmy, takie było moje dla boczniaka i co się okazało: przyjęło się! Z ciekawostek - były próby zastosowania zmielonych kolokwiów jako podłoże - działa, ale smak grzybów podobno jest nieciekawy. Dobra, podam przepis na swoją mieszankę: 0,507 kg peletu dębowego, 0,026 wytłoków z buraka, 0,019 wytłoków z pietruszki, 270 g trocin bukowych i 200 g łuski sojowej. Dodano 1,533 gorącej wody. Takie podłoże wyjałowiono w parowniku. Następnego dnia mogliśmy już zaszczepiać podłoże. Pod komorą wsypałam trochę zaszczepiacza, zgrzałam, zrobiłam filtr i wymieszałam dość dokładnie i skompresowałam.
Sucha mieszanka

Zaszczepiona słoma



A to jest kordyceps bojowy, którego
miałam okazję spróbować i
działa tak jak powinien ;)

3. Już w domu
Boczniak ostrygowaty, żeby móc przerosnąć grzybnią powinien leżeć w miejscu zacienionym. Po przeroście kostki z podłożem tniemy górę, a przy słomie tniemy worek po skosie. Czynniki wspomniane wyżej (temp. i długość parowania słomy) mają wpływ na ryzyko dostania się drobnoustrojów do słomy i moje kostki to spotkało. Na 2 z 3 kostkek zauważyłam infekcję zielonej pleśni (Trichoderma sp.), więc te zostawiłam z daleka od innych kostek i będę obserwować czy boczniak pokona zieloną pleśń (chociaż wątpię). Podłoże autorskie z boczniakiem stoi w pudełku, odgrodziłam folią (taki wlot i wylot plastikowego pudełka, żeby stworzyć prowizoryczną cyrkulację powietrza). Kołkami będę zaszczepiać, jak dostanę pień - nawiercę kilka otworów o odpowiedniej średnicy, wbiję kołki, zabezpieczę woskiem pszczelim i będę nawilżać, żeby nie była ani za sucha, ani zbyt mokra.
Tak ładnie przerastało
Infekcja
A tutaj oczekuję owocników

piątek, 28 stycznia 2022

Lubimy Czytać? No pewnie!

Tak sobie przeglądam serwis Lubimy Czytać, pamiętam starszy wygląd strony, kiedy obecna strona była betą. Wyobraźcie sobie, że na tym serwisie udzielam się od... 11 lat! Jak to zleciało! Statystyki mówią same za siebie:

Źródło: lubimyczytac.pl

2-3 lata temu postanowiłam zmienić typ profilu z Czytelnika na Bibliotekarkę i nie jest tak źle. Istnieje jeszcze mniej populrny serwis BiblioNETka (o, też się na latach zmienił z tego co widzę), jednak przyzwyczajenie do szaty graficznej LC i większej intuicyjności strony wzięło górę.

Lubię czytać książki. Możliwe, że więcej i częściej czytam niż statystyczny Polak.

Ostatnio przeczytałam Serce Edmunda de Amicis, które mocno chwyciło mnie za serce (dokładnie tak!) - polecam, jest mało takich lektur niosących tak wiele wartości. W domenie publicznej można poczytać książkę Głowa o dalszych losach Henryka z Serca, co w odległym czasie zamierzam zrobić.
    Obecnie czytam książkę o ginekologii (w tym chorobach kobiecych) z 1964 roku i tak się przenoszę w czasy PRL. Oglądaliście  Sztukę Kochania o Michalinie Wisłockiej? No, to tak to mogło wyglądać. Na szczęście nie wieje tak propagandą jak w Dziewczęcych sprawach J. Beaupré, jednak wieje grozą jak strony książki straszą rakiem. O, nie podałam tytułu książki, już to czynię: Choroby i dolegliwości kobiece autorstwa Ewy Supronowicz.

Gdzie lądują niechciane książki?
Poruszę inną kwestię związaną z wydawaniem książek. W mieście, w którym mieszkam, jest taka "wędrowna biblioteczka", profesjonalnie się to nazywa bookcrossing (link) - uważam, że to jest niesamowita inicjatywa z możliwością podarowania niechcianym książkom drugiego życia, więc zamiast wyrzucać na makulaturę lub do pieca - można zanieść i ewentualnie wziąć jakąś perełkę. Tak to się toczy. Część ksiązek ląduje na olx, jednak po zbyt długim oczekiwaniu na kupno i tak idzie na bokcrossing.

Ja tutaj tak się rozpisuje, a sprawozdania na uczelnię i nauka do egzaminów czekają. No cóż, samo się nie napisze, więc komu w drogę...

czwartek, 27 stycznia 2022

Po latach...

 Patrzę na swojego bloga raz na jakiś czas i się zastanawiam - reanimować czy nie? W zasadzie to życie się niesamowicie toczy, jest pełne przygód i... braku czasu. Po 5-ciu latach tak obserwując swojego Kikutka, nie jest perfekcyjny, za to ma swoją oldschoolową bloggerską duszyczkę i za to go nie zamykam (dlaczego Kikutek? kto czytał Smażone zielone pomidory ten wie), czasem sę zastanawiam czy po prostu go zakopać i zostawić - niech leży. Możliwe, że przycupnę raz na jakiś wolny czas i coś naskrobię zamiast traktować część swoich zainteresowań 'z buta'.

Co się dzieje, gdy mnie nie ma i nie było?

Apteczne nowości szybko stają się przeszłością, więc myślę że o aptecznym życiu będzie mało.

- Powrót do ogrodnictwa (w 2016 r. zrezygnowałam ze studiów, po jakimś czasie poszłam na studia dietetyki, ale to nie było to i obecnie walczę z najcięższą sesją na V semestrze Ogrodnictwa).

- Praca w aptece całodobowej wymaga większego nakładu pracy i czasu niż apteka zwykła.

- Hodowla sporej dżungli. Podobno podczas pandemii zwiększyło się zainteresowanie roślinami. Poza tym - pielęgnuję tradycje rodzinne. Ostatnio nawet spróbowałam, ba, mam zadanie z uczelni, wyhodować boczniaki. Czeka mnie niezła zabawa!

- Staram się w międzyczasie czytać, grać (jak broniłam się przed konsolami tak zainwestowałam w kilka, przekonałam się do padów i handheldów) i rozwijać zielarskie, kulinarne, ogrodnicze i muzyczne pasje.

- Chadzam na koncerty dużo rzadziej, bo pandemia. Zainteresowanie bandcampem wzrosło, zaczęłam doceniać czas wolny dla siebie. Całkiem zacnie.

Na razie tyle, wrócę po sesji lub troszkę później. Trzymajcie się ciepło w dobie pandemii!

środa, 8 listopada 2017

O dyni słów kilka

Mamy listopad, a wraz z początkiem listopada zaczął się sezon na dynię. Pytanie, jakie zadałam sobie w tym roku to "Co ja zrobię z taką ilością dyni???".
Wykrajanie lampionów jest zbyt czasochłonne, poza tym 01.11 spędziłam poza domem (nie na cmentarzu, nie na imprezie) i nie mogłabym oglądać jak ładnie się świeczka wypala w strasznej, dyniowatej głowie (dla wielbicieli gier Blizzarda - jak co roku odbywa się Pumpkin contest z pięknymi wzorami).

Co zrobiłam z dynią:
- zamroziłam,
- ugotowałam kilka dań z dyni, został jeszcze kompot,
- przygotowałam nasiona do ususzenia i zjedzenia.

By Evan Swigart from Chicago, USA (Pumpkin 2)
[CC BY 2.0 (http://creativecommons.org/licenses/by/2.0)], via Wikimedia Commons
Jak przyrządzić dynię i jakie ma zastosowanie?