W dzisiejszym poście przedstawię Wam Oolonga!
źródło |
No dobra, przedstawię Wam herbatę Oolong! Milk Oolong. Wiele osób ją zachwala, mogliby ją pić ciągle, a ja mam na ten temat nieco odmienne zdanie. Oolong jako herbata nie należąca do herbat zielonych czy czarnych ma zupełnie inny smak. Niespotykany.
O samym oolongu nie napiszę wiele, bo przecież mam opisywać mlecznego oolonga, który przechodzi troszkę odmienną fermentację.
Skąd ta nazwa?
Oolong oznacza Czarnego Smoka. Omijając chińskie legendy o księciu Czarnym Smoku czy myśliwym Hu Liangu można szukać znaczenia tego słowa w liściach herbaty, a raczej w ich rozwijaniu się (długie rdzawo-zielone liście są zwijane, po ususzeniu niektóre wyglądają jakby były czarne).
Skąd pochodzi?
Z Tajwanu (z Formozy) lub Chin (głównie z prowincji Fújiàn)
Zbiór, suszenie, obróbka
Liście nie mogą być zbyt młode, powinny długo dojrzewać. Na Tajwanie zbiory odbywają się od maja do końca lipca. Od razu po ukończeniu zbiorów poddawane są obróbce (lekkie więdnięcie na słońcu, wytrząsanie w koszach, suszenie, wytrząsanie, suszenie, skręcanie). Mleczny oolong przed suszeniem jest aromatyzowany mlekiem. Niestety moja herbata w transporcie się trochę pokruszyła i czasem udało się znaleźć cały listek.
Ni czarna, ni zielona, ani też czerwona, to w końcu jaka?
Turkusowa :3 Tylko w Polsce błędnie nazywana jest czerwoną (pewnie przez kolor naparu). Można też powiedzieć, że jest półfermentowana (w 20%, to nawet nie pół) - widać na liściach po zaparzeniu. Brzegi są rdzawe, środek zielony.
O mlecznym napoju z mojej szafy słów kilka
Swoją herbatkę kupiłam w smacznej herbacie (Herbapolowym sklepie z herbatą). 1 łyżeczka/1 filiżankę naparu. Powinno się ją parzyć w 90 st. C od 3-5 minut. Ja ją parzyłam w ~85 st.C przez 5-6 minut, bo parzenie w 90 st. C przez 5 minut to na I parzenie zdecydowanie za długo. Herbata nabiera wtedy cierpkiego smaku, czyli można powiedzieć, że jest niedobra. Pierwszy raz jak ją parzyłam to za dużo wsypałam i za długo trzymałam. Okropieństwo. Po poprawnym zaparzeniu uznałam, że jest całkiem smaczna, śmietankowo-jogurtowa w smaku. Niestety nie da się jej pić ciągle, bo smak brzydnie. Po prostu. 3 filiżanki max. I tyle razy można ją parzyć bez utraty smaku. Śmieszna jest jedna rzecz - po zaparzeniu liście zwiększają swoją objętość 3-krotnie. Żartując, mogłabym powiedzieć, że herbata Milk Oolong jest numerologiczną trójką :D
Nie jest to moja ulubiona herbata, ale warta poznania. Na koniec kilka zdjęć.
Napar |
Liście przed parzeniem |
Liście po III parzeniu |
To dla mnie zupełna nowość, już sprawdzam w sklepie :-) Czas parzenia jest istotnych przy każdej herbacie, wcześniej robiłam tak jak większość ludzi i piłam cierpkie napary. Od kiedy czynnik czasu wzięłam na poważnie, herbaty mi posmakowały. Tak było np. z yerba mate, którą piję od pół roku :-)
OdpowiedzUsuńYerba Mate... Też lubię :D Amandę piłam. W przysłości postaram się umieścić ogromnego posta o yerbie :3
UsuńJest jeszcze Oolong żeń-szeniowy - też wygląda inaczej,jeszcze nie próbowałam :)
Teraz piję Amandę :-) A wcześniej coś mocniejszego - Pajarito Elaborada, ale Amanda bardziej mi smakuje.
UsuńJestem ciekawa Cruz De Malta. Piłaś Gaju?
UsuńDobra jest Mate Pikantna Truskawka z Five O'Clock
Jeszcze nie, dopiero w tym roku zaczęłam i w sumie wypijam jedną po powrocie z pracy na "ożywienie", więc za dużo smaków nie doświadczyłam, ale już wiem, że wolę te łagodniejsze, czy wzbogacone o inne aromaty (kiedyś jeszcze z kakao próbowałam) , więc koneserem nie jestem ;-) Z tego wnioskuję, że truskawka na pewno mi się spodoba. Tak samo mam z piwem - zawsze jakieś dziwne smaki wynajduję, a piwo "piwowe" najmniej mi smakuje.
UsuńRosamonte jest jeszcze nietypowa (też nie piłam ;) ). Piwo jest dobre z syropem imbirowym. Smakuje jak oranżadka :D
UsuńNie znam tej herbaty.
OdpowiedzUsuń